Drapałam się i
drapałam, myślałam i myślałam i w końcu wymyśliłam – własną świętą stworzoną na prywatne potrzeby – Święta Egzemia była mi bardzo potrzebna, był
to czas, gdy moja choroba płatała mi najgorsze figle, gdy desperacko
poszukiwałam uzdrowienia. Żaden lekarz nie był w stanie mnie uleczyć, wierzyłam
już tylko w magię. Poszukiwałam magicznego opiekuna i powiernika , który będzie
rozumiał mój indywidualny przypadek. W akcie magicznej kreacji pojawiła się
właśnie Egzemia, a oto jej historia:
Wszystko to działo się oczywiście dawno, dawno
temu. Już od urodzenia z Egzemią było coś nie tak, miała defekt. Jej skóra była
sucha i pomarszczona, przypominała skórę starej kobiety. Taka anomalia
wzbudzała niepokój. Inne dzieci
naśmiewały się z Egzemii, a ludzie bogobojni widzeili w jej ułomności działanie
ręki diabła. Gdy zaczęła dorastać pojawiły się ataki. Dopadały ją wtedy dwa demony
– demon swędzenia Itchy oraz demon drapania Scratchy. Nie były to groźne
demony, ale atak, który wywyoływały mógł wygladać przerażająco dla tych, którzy
go nie rozumieli. Egzemia odnajdywała ukojenie w wodzie, gdy demony nie dawały
jej spokoju szła nad jezioro i zanurzała się w nim. W jeziorze mieszkały dobre
duszki – małe rybki, które podpływały do niej i delikatnymi pyszczkami skubały
sucha skórę na jej ciele. To był najprzyjemniejszy sposób uzdrawiania, inne
były raczej nieprzyjemnymi procedurami i
polegały głownie na wklepywaniu w skórę brzydko pachnących mikstur. Egzemia
cierpiała niemal każdego dnia, jej skóra łuczczyła się, czerwieniła i pękała, a
gdy atakowały demony rozdrapywała się do krwi. Nikt nie potrafił znaleźć
lekarstwa na jej dolegliwość, dlatego coraz częściej podejrzewano, że w tej
sprawie macza palce sam diabel, który opetał biedną dziewczynę. Probowano
odprawiać na niej egzorcyzmy, ale po ich odprawieniu ataki stawały się jeszcze
silniejsze. Na stosie Egzemia spaliła się sama, nie dała już rady dalej tak
żyć, gdy plonęła czuła ulgę, czuła że
jej choroba sie wypala i że unosi się w niebiosa czysta,lekka i wolna od
ulomności – ogień przyniósł przemiane i transformację. Natomiast ludzie, którzy
zebrali się wokół ofiarnego ogniska byli świadkami cudu – mimo że był to środek
lata z nieba spadł śnieg. Tak naprawde nie był to śnieg, były to płatki skóry,
która zdrapywali z siebie aniołowie opłakujący biedną Egzemię. Od tamtej pory
Egzemia stała sie patronka tych, którzy cierpią na choroby skóry.
Namalowałam
swoją świetą, namalowałam jej dwa demony. Opowiedziałam jej historię i
magicznie ożywiłam jej wizerunek. Potem go jednak spaliłam, by mógł się dokonać
symboliczny akt transformacji, by uwolniona energia przyniosła mi uzdrowienie.
My own Saint
I was scratching and scratching, thinking and thinking and
finally I came up with an idea of my own Saint – created for the purpose of my
private needs. Saint Egzemia was very much needed. It was a time, when my skin
condition was playing the worst tricks, when I was desperately searching for a
cure. None of the doctors could heal me, at this point I believed only in
magic. I was looking for a magical protector, a trustee, who can understand my
individual case. In the act of magical creation Egzemia came into life, and
here is her story:
As usual, it all
happened long, long time ago. There was something wrong with Egzemia since she
was born, she had a failure. Her skin was wrinkled and looked like a skin of an
old woman. Such anomaly was causing worries. Other children ware making fun of
Egzemia and god-fearing people believed her condition was caused by the devil
itself. When Egzemia started to grow up she was experiencing the attacks. She
was in a power of two demons – Itchy and Scratchy. The demons were not very
terrifying but the attack they caused could look scary in the eyes of those who
didn’t understand it. Egzemia often looked for peace in the waters of a nearby
lake. When the demons annoyed her to the limits she was diving into the water.
There were friendly spirits living in the lake – a small fish were coming by and
gently nibbled her dry skin. It was the most pleasant healing. The other ways to
heal were rather unpleasant, including rubbing smelly mixtures into the skin.
For Egzemia every day
was suffering; her skin was peeling off and cracking. When she was under attack
of demons she was scratching herself so much that the skin was bleeding. No one
could find a cure for Egzemia. Many people seen her illness as very suspicious
and suspected her of being possessed by a devil. They tried to perform
exorcisms on her but after the attacks become even stronger. Egzemia burned herself on a pyre, all by
herself. She couldn’t live like that any
longer. She felt a relief while burning. She could feel that her disease is
burning out and that she is rising into the air free and light. People who gathered around the fire witnessed
a miracle. It was a middle of the summer, but suddenly it started to snow. Actually
it wasn’t a snow – it were skin flakes of angels crying over poor Egzemia.
Since then she became a patron of people suffering from skin diseases.
I have created a painting of my Saint – together with her
demons. I have told a story of Egzemia and magically charged her portrait.
Later I have burned the picture, so the act of transformation could happen and
the released energy could bring healing for myself.
No comments:
Post a Comment